Wiele jest źródeł, z których czerpię swoje pomysły. Oczywiście najlepszym i najwdzięczniejszym jest szeroko rozumiana popkultura. Od piosenek, poprzez filmy i książki. Dziś będzie o książkach, które pomagają zrozumieć popkulturę.
Ich odkrycie zawsze stanowiło dla mnie wstrząs i myśl: ktoś odwalił kawał dobrej roboty, aby w jednym dziele zsyntetyzować tyle wiadomości. Do rzeczy:
"Zrozumieć Komiks", Scott McCloud. Rzecz relatywnie nowa, bo wydana wtym roku przez Kulturę Gniewu. Wszyscy czytelnicy komiksów znająpewnie ten cyniczny uśmiech, który pojawia się u drugiej osoby, gdy zwierzasz się jej ze swojej fascynacji komiksem. Gwarantuje, że polekturze tego dzieła, ten uśmiech może zostać łatwo starty. Bez akademickiego zadęcia, za to w prosty i błyskotliwy sposób, autor zabiera nas w podróż od czasów pierwszych malowideł naskalnych po współczesne graphic novel. I muszę przyznać że dla mnie, człowieka odlat stykającego się z tym medium była to rzecz niesamowicie odkrywcza. McCloud używa sprytnego wybiegu, wcielając się komiksowego awatara. Na łamach komiksu dowiadujemy się jak powstaje narracja i dlaczego rysunkowe uproszczenia w niej nie przeszkadzają, tłumaczy co czynika dr najważniejszym elementem medium, w jaki sposób przy pomocy kilku kresek budowane są emocje. Jak to się dzieje że patrząc na trzykadry odczytujemy z nich upływający czas raz dłuższym, raz krótszy. Każda z teorii poparta jest licznymi przykładami. Od komiksów z Kaczorem Donaldem po wysublimowaną japońską mangę.
"Danse Macabre", Stephen King. Para nastolatków siedzi w samochodzie. Dziewczyna pyta chłopaka, czy słyszał historię o Haku, mordercy, którygrasuje w okolicznych lasach. On odpowiada, że nie i zaczyna rozpinać jej bluzkę. Nagle słyszą jakiś zgrzyt. Dziewczyna jest przerażona. Prosi aby odjechać. Chłopak oczywiście nie ma na to ochoty, ale wkońcu daje za wygraną. Kiedy dojeżdzają do domu i wysiadają z samochodu, na drzwiach widzą długą szramę zostawioną przez metalowy hak. Znacie tę historię? Byc może nie. Ale tradycja opowiadania podobnych jest bardzo zakorzeniona w kulturze anglosaskiej. I Stephen King mierzy się z nią z wrodzonym sobie mistrzostwem. Uświadamia nam, że toczego najbardziej się boimy to nie straszny potwór z mackami, ale zapowiedż tego potwora czająca się mroku. Pod lupę bierze dziesiątki książek, filmów i opowiadań. Bardzo żałuje, że nie ukazała się drugaczęść tej książki. Ze względu na rok powstania autor w swoich analizach zatrzymuje się na początku lat 80-tych, czyli przed całą masą dobrych horrorów.
"Złota Gałąż", James Frazer. Pozycja leciwa, bo mająca już ponad 120 lat. Nie jest też napisana łatwym językiem A jednak stanowi dla mnie nieocenioną pomoc w budowaniu fabuł, Autor przedstawia różnorakie mity i rytuały szukając ich źródeł i wzajemnych powiązań. Kiedy analizuje różnorakie wierzenie nie stosuje podejścia teologicznego ale analizuje je jako fenomen kulturowy. Przy okazji sporym odkryciem był dla mnie fakt, że głupota homeopatii to nie kwestia ostatnich 30 lat, ale charakterystyczne dla społeczeństw na wczesnym stadium rozwoju przeświadczenie, że "podobne powoduje i wytwarza podobne".
Zachęcam do powyższych lektur. Lista jest oczywiście o wiele dłuższa, ale o tym już w kolejnych notkach.