Na skutek połączenia dobrej zabawy i dobrego jedzenia powstała gra zorganizowana dla firmy Provident. Skierowana była do osób pracujących na stanowisku konsultant. Gra odbyła się w wielu miastach Polski (m.in. w Warszawie, Łodzi i Krakowie) w lutym 2012 roku.
Uczestnicy “Food hunting” podzieleni na zespoły otrzymali przepis na potrawę wraz z listą składników potrzebnych do jej przyrządzenia oraz mapę satelitarną, na której zaznaczone były miejsca istotne dla gry. Podstawowym sposobem zdobywania produktów niezbędnych do przygotowania potrawy było kupowanie ich od zwariowanych sprzedawców krążących po mieście. Jeśli myślicie, że było to proste zadanie, to jesteście w wielkim błędzie! Tutaj niezbędne okazało się wykorzystanie wszelkich pokładów sprytu i kreatywności. Ważny okazał się też rozsądek w planowaniu i szybkość poruszania się po mieście. Tym bardziej że handlarze mieli w zwyczaju ukrywać się w różnych miejskich zakamarkach, a zakup towaru polegał na realizowaniu ich niecodziennych zachcianek.
Zdobycie jednego produktu było możliwe po wykonaniu trzech spośród kilkudziesięciu podanych w materiałach zadań. I tak na przykład, by “kupić” od handlarza paprykę trzeba było zrobić sobie zdjęcie z brodaczem, zdobyć pieczęć salonu fryzjerskiego oraz wymówić “dzień dobry” po arabsku. Z kolei by otrzymać marchewkę, niezbędne było posiadanie zdjęcia z brodaczem, a także wcześniejsze leżenie na kanapie w sklepie meblowym, ufarbowanie sobie pasemka włosów oraz zatańczenie oberka. Oczywiście zespół, który zdobył już paprykę mógł wykorzystać zdjęcie z brodaczem do zdobycia marchwi, a dysponując świeżo ufarbowanym pasemkiem włosów, mógł zdobyć jakiś inny produkt, który wymagał wykonanie tego zadania.
Pewna ilość towarów (mniejsza niż ilość zespołów) była ukryta w mieście. Zespoły oczywiście otrzymały informacje i sprzęt potrzebny do odnalezienia tych produktów. Jednak, mimo że zdobycie tych składników było łatwiejsze niż ich zakup, nie można było mieć pewności, że jakiś zespół nie znalazł go wcześniej. Niemniej sposoby na ukrycie pożądanych towarów były m.in. takie: zakopanie w piaskownicy (zespół otrzymywał tu wykrywacz metalu i łopatkę) czy ukryte w pobliżu koordynaty GPS (zespół otrzymywał urządzenie GPS). Miejsce ukrycia bywało też określone w internecie, w związku z czym uczestnicy mogli korzystać z laptopów z mobilnym dostępem do internetu.
Po wyczerpaniu się czasu gry zespoły spotykały się na „targowisku”. Tu mogły wymieniać
się towarami. Każdy zespół starał się tak negocjować z innymi, aby uzyskać to czego nie
udało mu się zdobyć podczas rozgrywki w mieście. Warto więc było wcześniej zdobywać jak najwięcej towarów, by później mieć czym się wymieniać.
Grę urozmaicały ponadto ciekawe modyfikacje. I tak spośród uczestników zabawy na jej początku byli losowani tzw. agenci, których zadaniem było zdobycie produktów od pozostałych zespołów w dogodnym dla nich czasie. Ponadto każdy zespół był w posiadaniu aparatu fotograficznego. Za sfotografowanie poleconych rzeczy, można było zdobyć punkty, które na koniec gry można było zmienić na jakiś potrzebny do przyrządzenia potrawy składnik. W ramach gry funkcjonowała także tzw. Oberża Szczęścia, w której każdy zespół mógł jednorazowo zagrać w kości. Wygrana to jeden dodatkowy punkt na konto zespołu, przegrana zaś powodowała zabranie zespołowi jednego punktu.
Zakończeniem gry było gotowanie pod okiem profesjonalnego kucharza, a następnie konsumpcja przygotowanych potraw i wyłonienie zwycięzców gry. Towarzyszyły temu niekończące się opowieści podekscytowanych uczestników świeżo przeżytej przygody noszącej nazwę “Food hunting”.